Lubisz awanturnicze życie i brzęk złotych monet w kieszeni? A może drzemie w Tobie dusza wojownika chcącego zabijać potwory i dobrze się przy tym bawić? Albo po prostu jesteś winny komuś przysługę?
Jeśli tak, to zapraszam Cię do odbycia przygody w świecie dark fantasy, gdzie przestępcy mogą uratować świat przed zagładą z ręki tajemniczego Nekromanty, który objawia się nam w grze przy pomocy tytułowej Hand of Doom. Tak, tak dobrze przeczytałeś. Tutaj w głównej roli nie występują odziani w lśniące zbroje rycerze, szlachetni i praworządni władcy czy pomocni i strzegący prawa mieszkańcy. Zdeprawowana i popadająca w ruinę kraina Würstreich jest przepełniona dziwnymi i mrocznymi potworami czyhającymi tylko na to, aby pozbawić Cię życia. Nie można zapomnieć o bandytach czekających na dogodną okazję do uszczuplenia zawartości Twojej sakiewki czy niezwykłych wędrowców i mieszkańców miast i siedlisk oferujących nie zawsze legalne towary o przedziwnych nazwach i właściwościach. Jakby tego było mało przedstawiciele prawa depczą Ci cały czas po piętach i jedyne czego pragną to zakuć Cię w kajdanki i wsadzić powrotem do więziennych lochów Bruttelburgu. Na szczęście przemierzając te nieprzyjazne tereny nie jesteś sam. Gra jest typem kooperacyjnej rozgrywki opartej na wypełnieniu misji, w której wraz z innymi uciekinierami tworzysz maksymalnie 4 osobowy zespół. Oczywiście tak jak to w życiu bywa – nic nie jest pewne i trwałe, tak też gracz może podróżować i przemierzać krainę sam, bez konieczności podporządkowania się przywódcy grupy i podążania według jego wytycznych. Jednak wart zaznaczenia jest fakt, że samotna wędrówka nie jest bezpieczna i można ją w bardzo szybki sposób przypłacić utratą życia.
Jednak zanim przejdę do opisu gry i samej mechaniki koniecznie trzeba wspomnieć, że wystartowała ona w 2017 roku jako projekt crowfundingowy na Kickstarterze i w szybkim czasie zyskała uznanie społeczności oraz spore grono wspomagających ją osób. Świadczy o tym chociażby fakt, że doczekała się już trzech dodruków. Wydawcą gry jest firma Goblinko ze Stanów Zjednoczonych. Osoby, które stoją za powstaniem gry to: Sean Äaberg, który jest odpowiedzialny za grafikę, Eric Radey - główny projektant, który napisał także zasady do gry oraz Katie Äaberg, która zajęła się produkcją. Zainteresowanych tym tytułem zapraszam już teraz na stronę internetową sklepu Goblinko, gdzie oprócz samej gry można także zdobyć przypinki, koszulki, plakaty oraz masę innych rzeczy związanych z grą.
A teraz wróćmy do sedna sprawy i opisu gry. Zacznę może od tego, że została ona wydana wyłącznie w języku angielskim. Na chwilę obecną nie są dostępne inne wersje językowe. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że osoby z podstawową znajomością tego języka mogą mieć problemy z tłumaczeniem niektórych zasada specjalnych kart, opisów czy nazw. A co właściwie otrzymujemy po otwarciu pudełka? W środku znajdziemy planszę, 8 kart podstawowych postaci wraz z tekturowymi standees dla każdej z nich. Co ciekawe oddzielnie można dokupić metalowe figurki dla bohaterów oraz niektórych potworów występujących w grze. Obecnie w ramach wydawanych dodatków dostępne są także dodatkowe postacie, co daje łącznie możliwość wyboru aż z pośród 16 różnych poszukiwaczy przygód.
Oprócz tego pierwsze co rzuca się w oczy są decki kart oraz żetony, których jest naprawdę dużo. Samych kart potworów jest 120, a do tego dochodzą jeszcze, np. karty zagrożeń, spotkań, zagłady, umiejętności, słabości czy łupów. Dlaczego jest ich tak dużo? Otóż każdy z czterech regionów krainy Würstreich posiada swój własny deck z unikatowymi potworami oraz spotkaniami. Na planszy regiony te są określone konkretnymi kolorami, które odpowiadają także kolorowi kart. Tak więc mamy The Badlands (czerwony), Highlands (żółty), Lowlands (niebieski) oraz Wetlands (zielony). Godne uwagi są także specjalne zasady potworów, które dotyczą terytorium w jakim występują. I tak dla przykładu stwór z zamieszkałej przez banitów, czarownice czy kultystów krainy Lowlands może mieć zasadę Nieumarły czy Przywołanie. Z kolei bagniste terytorium Wetlands obfite w potwory o wodnym charakterze będą miały zasady Obślizły czy Regenerację. Chwalę pomysłowość twórców gry w wymyśleniu tak wielu różnorodnych potworów, co sprawia, że walka z nimi szybko nam się nie nudzi.
Bardzo fajnym rozwiązaniem jest wykorzystanie zwykłych kości D6 (dołączone do pudełka) w trzech kolorach. Odpowiadają za atak, obronę oraz za moc. Oczywiście zawartość obejmuje także zasady gry, ich streszczenie (co jest bardzo przydatne podczas rozgrywki), wskaźnik tytułowej Hand of Doom oraz książeczkę misji. Tak, tak – nie można zapomnieć o misjach. W końcu wypełnienie ich to główny cel gry. Wspomniana książeczka zawiera zestaw aż 20 różnych misji, które są ze sobą powiązane, tzn. wypełnienie jednej z nich prowadzi do następnej. W ten sposób tworzy się łańcuch misji, który w zależności od wyborów graczy może uleć zmianie w trakcie rozgrywki.
Jeśli dodamy do tego możliwość rozwoju postaci oraz kupna lub zdobycia wyposażenia, które przechodzi z nami do następnej przygody, to śmiało można zaryzykować, że gra ma sporo z dobrze znanych i osobiście lubianych przeze mnie gatunku gier RPG. Oczywiście wszystko jest w uproszczonej wersji. I tak każda postać ma możliwość rozwoju swojej umiejętności z karty na zaawansowany poziom po osiągnięciu wskazanej liczby punktów doświadczenia potrzebnej do jej rozwoju. Doświadczenie otrzymujemy po zabiciu potwora. W mieście nasz poszukiwacz przygód wyjęty spod prawa może nauczyć się nowej umiejętności, ale tutaj trzeba mieć się na baczności bo talia zdolności zawiera także potwory i choroby. Dodatkowo można zakupić nowy oręż za złoto otrzymane po zabiciu potwora.
Wykonanie wszystkich elementów jest na wysokim poziomie. Kolory są żywe i co rzuca się łatwo w oczy bardzo jaskrawe, wręcz przejaskrawione. Jednak tekst daje się łatwo odczytać i po kilku minutach gry oczy przyzwyczajają się bez problemu do występujących odcieni.
Na uwagę zasługują również karty postaci, które oprócz świetnej grafiki mają czytelny układ wszystkich cech potrzebnych podczas gry. Na karcie znajdują się miejsca na żeton szczęścia, który pomaga nam przerzucić jedną kość podczas walki z potworem oraz żetony życia i różnych kondycji. Nasza postać może podczas rozgrywki złapać różnego typu stany, które obniżają jakąś cechę. Niektóre z nich wymagają wykonania akcji odpoczynku, a inne trwają do końca walki lub następnej tury. Wśród nich znajdują się chociażby zatrucie, oszołomienie czy zmęczenie. Bardzo przypadła mi do gustu krótka historia postaci na odwrocie karty wraz ze zbrodnią jaką popełniła. Same profesje bohaterów są nietuzinkowe, a niektóre z nich komiczne. Na przykład Vermin Hunter specjalizuje się w eksterminacji wszelkich szczurzych stworzeń, tak więc potwory z zasadą Vermin mają z nim w walce pod górkę. Podobnie jest w przypadku Witch Smellera, który tropi czarownice. Z kolei Bloodsport Brawler charakteryzuje się wysoką siłą i wytrzymałością, co w połączeniu z jego wyglądem osobiście kojarzy mi się z wrestlerem.
Kilka słów na temat mechaniki. Tura graczy dzieli się na 3 fazy: akcji na mapie, niebezpieczeństwa oraz spotkań. Podczas pierwszej z nich gracze poruszają się po planszy. Przed wyruszeniem w drogę drużyna podejmuje decyzję w jaki sposób pokonują dystans, tzn. czy są ostrożni czy też odważni. To ma znaczący wpływ podczas późniejszych działań. Podczas gdy samotnie podróżujący poszukiwacz przygód ma swobodę w wyborze sposobu ruchu, tak członkowie drużyny muszą wybrać jedną opcję dla wszystkich. Tak więc po zdecydowaniu się na jedną z nich, gracze mogą odbyć podróż po ścieżkach i drogach wyznaczonych na planszy, odpocząć czy też przepłynąć z jednego portu do drugiego. Co ciekawe podczas odpoczynku można nie tylko ulepszyć swoją postać, ale także zregenerować swoje wszystkie stracone punkty życia. Do tego zadania koniecznie jest wykonanie testu na MRL. Na szczęście nieudany test regeneruje połowę utraconych punktów życia, tak więc nie ma obawy, że nasz bohater tak szybko zginie w trakcie rozgrywki. a nawet jeśli tak się stanie, to możemy wybrać innego bohatera i po prostu dołączyć do gry, która już się toczy.
Nie wspomniałam jeszcze o czyhającym niebezpieczeństwie, czyli tytułowym Hand of Doom. Wykonywanie misji to jedna sprawa, ale gracze muszą także powstrzymać Nekromantę przed zniszczeniem świata. Podczas rozgrywki wzrasta poziom niebezpieczeństwa, który gdy osiągnie poziom 6 gdziekolwiek na mapie sprawia, że przesuwa się wskaźnik Hand of Doom (znajdujący się na mapie). Aby zmniejszyć to ryzyko gracze powinni inwestować w rozwój miast poprzez wpłatę złota, które obniża poziom niebezpieczeństwa gdy ten będzie zbyt wysoki. W rozgrywce kampanijnej bohaterowie mogą również wydać znaczniki szczęścia, aby odwlec to, co nieuniknione.
Ostatnia faza spotkań związania jest z walką z potworami oraz spotkaniami z nietypowymi mieszkańcami krainy Würstreich. Przed samą walką każdy z graczy musi wybrać jedną z dwóch pozycji bojowych: Assault lub Guard. Innymi słowami czy jest w natarciu, czy się broni. Jest to o tyle ważne, gdyż zależy od tego użycie niektórych zdolności lub przedmiotów. Dodatkowo będąc w obronnej postawie mamy szansę zredukować obrażenia, które otrzymaliśmy od potwora. Sprawa wygląda podobnie w przypadku atakowania, z tym wyjątkiem, że możemy zadać większe obrażenia danemu stworowi. Świetnym rozwiązaniem jest jeden rzut kościami w walce za wszystkie potwory, które nas atakują w danej turze. Jednocześnie rozpatrujemy czy otrzymaliśmy obrażenia i czy zadaliśmy je potworowi. Kto kogo atakuje jest bardzo prosto rozwiązane. Wszystko znajduje się na karcie przeciwnika, np. strzałka w dół z cechą MRL oznacza, że potwór atakuje poszukiwacza o najniższym MRL w drużynie. Do tego dochodzą także zasady specjalne potworów, które mogą wpłynąć na wynik walki. Karta przeciwnika zawiera także liczbę jego punktów życia, ataku, zbroi, zasady specjalne czy złoto i doświadczenia otrzymane po jego zabiciu.
Podsumowując, gra przypadła mi do gustu. Mega doświadczeniem była praca nad animacją do filmiku z oryginalnymi grafikami z gry użytymi za zgodą Sean Äaberga. Podoba mi się zarówno mechanika, jej klimat jak i styl. Dodatkowo sam pomysł postawienia w roli bohaterów wyjętych spod prawa kryminalistów jest świeży i ciekawy, co też zachęciło mnie do poświęcenia tej pozycji czasu. Element RPGowy świetnie tu pasuje. Jednak ilość kart i zależności ich zagrywania może z początku być trudne do ogarnięcia i wymaga pewnej wprawy w kontrolowaniu rozgrywki przez jednego z graczy. Z tego względu setup gry jest długi co może zniechęcać wiele osób i ostudzić zapał do rozgrywki. Wczytywanie się w opisy lub zasady kart również zajmuje sporo czasu.